O ATLASIE:
CIEKAWOSTKI:
|
|
Zielone iglaste dinozaury
Botanikom co pewien czas udaje się odkryć rośliny, które
miały całkowicie zniknąć z powierzchni Ziemi przed milionami lat. Tak było
z wollemią - drzewem będącym żywą skamieliną. Jej odnalezienie można porównać
jedynie do złapania dinozaura, który cudem przetrwał gdzieś w tropikalnej dżungli.
Zapewne najsłynniejszym przykładem żywej skamieliny jest
miłorzęb
chiński (Ginkgo biloba), którego paleobotanicy znają z jurajskich
osadów liczących 180 mln lat. W 1690 r. przebywający w Japonii Engelbert Kaempfer,
niemiecki podróżnik i lekarz, zauważył dziwnie wyglądające drzewo często sadzone
przed świątyniami. Dzięki Kaempferowi pierwsze nasiona tej rośliny, nazwanej
miłorzębem, dotarły do Europy. Szybko zadomowiła się ona na naszym kontynencie
oraz w Ameryce Północnej, sadzona jako drzewo ozdobne w parkach i na ulicach
(np. w Nowym Jorku). Najstarszy prawdopodobnie miłorząb w Polsce można oglądać
w parku pałacowym w Łańcucie, w którym zasadziła go księżna Lubomirska pomiędzy
1770 a 1780 r. Ostatnio miłorzęby trafiły też na plantacje, z których pozyskuje
się ich liście do produkcji ekstraktu będącego bazą wielu preparatów medycznych
i kosmetycznych.
Również na Dalekim Wschodzie, na pograniczu chińskich prowincji Hupeh i Szeczuan,
odkryto inny "kopalny" gatunek drzewa. Była to metasekwoja chińska (Metasequoia
glyptostroboides), uważana za wymarłą przed kilkunastoma milionami lat. Na
pierwsze żywe, nieznane sobie drzewo zwrócił uwagę chiński leśnik w 1941 r.
Co ciekawe, podobnie jak miłorząb i ten okaz rósł w pobliżu świątyni. Kilka
lat później, po szczegółowych badaniach, dwaj profesorowie - Hu i Cheng - nadali
mu nazwę Metasequoia. Wkrótce nasiona tego gatunku przesłano do ogrodów botanicznych
w różnych częściach świata, m.in. już w 1947 r. trafiły one do Polski. Od tamtego
czasu metasekwoje rosną również w naszym kraju. Najstarsze okazy można obejrzeć
w ogrodzie botanicznym w Krakowie oraz w Kórniku. Łatwo je rozpoznać, zwłaszcza
zimą, gdyż należą do nielicznych drzew iglastych, które w tym okresie zrzucają
igły.
Prawdopodobnie najbardziej znaczącego dla botaniki odkrycia dokonano w 1994
r. Podczas górskiej ekspedycji strażnik jednego z australijskich parków narodowych
David Noble zauważył w niedostępnym wąwozie otoczonym stromymi skałami niewielką
grupę niezwykle wyglądających drzew. Późniejsze badania wykazały, że jest to
wollemia szlachetna (Wollemia nobilis), gatunek znany dotychczas jedynie z
liczących 120 mln lat skamielin.
Intrygująca jest sama historia tego odkrycia, któremu poświęcono kilka filmów
dokumentalnych oraz miejsce w czołówkach światowych serwisów informacyjnych.
Wollemię znaleziono bowiem nie w jakimś odległym od cywilizacji zakątku naszego
globu, ale w Górach Błękitnych, zaledwie 150 km na wschód od największego miasta
Australii - Sydney. Chociaż najwyższe wzniesienia tego pasma górskiego nie
mają więcej niż 1000 m n.p.m., teren jest praktycznie niedostępny dla ludzi,
gdyż składa się przede wszystkim ze stromych zboczy oraz głębokich wąwozów
porośniętych tropikalnym lasem i poprzecinanych strumieniami oraz wodospadami.
Z rzadka zapuszczają się tam tylko amatorzy górskiej wspinaczki tacy jak David
Noble.
Właśnie w jednym z trudno dostępnych wąwozów odkrył on nieznane sobie drzewa
iglaste. Po dokładnym spenetrowaniu okolicy odnaleziono jeszcze dwa inne miejsca
występowania tego gatunku, w których doliczono się łącznie 76 drzew. Miały
one dziwne pnie - pojedyncze lub zrośnięte z kilku - pokryte korą wyglądającą
jak czekoladowe bąbelki. Liście przypominały natomiast paprocie, a najwyższe
drzewa osiągały wysokość 38 m. Noble zebrał próbki roślin, a w grudniu 1994
r. - po miesiącach badań w Królewskim Ogrodzie Botanicznym w Sydney - oficjalnie
ogłoszono, że odnaleziono uznany za dawno wymarły gatunek drzewa.
Aby uchronić naturalne stanowiska drzew, rząd Australii podjął decyzję o utrzymaniu
ich lokalizacji w całkowitym sekrecie. Do wąwozu należało jednak dopuścić naukowców
oraz ogrodników, którzy podjęliby próbę rozmnożenia roślin. Z tego powodu zastosowano
bardzo rygorystyczne środki ostrożności - podczas podróży helikopterem na miejsce
odkrycia wszystkim odwiedzającym zawiązuje się oczy. Dodatkowo muszą oni zmieniać
ubranie i obuwie, aby nie dopuścić do przeniesienia chorób i szkodników.
Chcąc jeszcze bardziej zmniejszyć ryzyko kradzieży wollemii z jej naturalnego
środowiska, zdecydowano jak najszybciej rozmnożyć drzewa i przeznaczyć je do
sprzedaży. W 2000 r. w okolicach Brisbane powstał pilnie strzeżony ośrodek,
do którego trafiło 400 okazów rozmnożonych w ogrodzie botanicznym w Sydney
z nasion (ze względu na niedostępność terenu zbierali je ludzie podwieszeni
na linie do helikoptera) oraz sadzonek. Dzięki tym działaniom na rynek trafi
w tym roku ok. 500 tys. drzew.
Pierwszym europejskim krajem, w którym już dziś można kupić wollemie, jest
Wielka Brytania. Od początku kwietnia za 300 funtów oferowane są dwuletnie
okazy sprowadzane w doniczkach z Australii, a we wrześniu trafią do handlu
pierwsze rośliny rozmnożone na Wyspach - 18-miesięczne drzewko ma kosztować
97 funtów. Liczba roślin jest na razie ograniczona, więc o zakupie decyduje
kolejność zgłoszeń w Internecie. Niestety, wollemii raczej nie będziemy mogli
sadzić w polskich ogrodach, gdyż mają małe szanse przetrwania zimy.
Źródło: Wojciech Górka, Polityka 22/2006
|