Tysiące dębów idzie pod topór. Tylko w ten sposób można powstrzymać plagę opiętka dwuplamkowego. Kilka larw tego chrząszcza w dwa miesiące zabija zdrowe młode drzewo
Po szrotówku kasztanowcowiaczku atakującym kasztanowce mamy kolejną plagę - opiętka dwuplamkowego. Ten ładny złoto-czarny chrząszcz z rodziny bogatkowatych zabija nasze dęby. Owad od zawsze żerował w dąbrowach, teraz jednak zaczął się niebezpiecznie szybko rozmnażać. Sprzyja mu regularne opadanie wód gruntowych, ciepło i susze.
Chrząszcze atakowały wpierw starsze drzewa o grubej korze, ale od pewnego czasu przerzucają się na młode dęby. Skazują je na śmierć głodową, bo żerując, przecinają wiązki naczyniowe drzewa i udaremniają mu pobieranie pokarmu. Zasiedlone przez chrząszcze drzewo ma czarne plamy na pniach, przerzedzone korony i suche zwiotczałe liście. Leśnicy mogą je tylko ściąć, a korę, w której zimują larwy, zniszczyć. Innej rady jak dotąd na opiętka nie ma. Niestety, larwy opiętka chowają się pod korą. Bez pomocy dzięciołów trudno je znaleźć. Ptaki pomagają leśnikom, odbijając kawałki kory i pożerając larwy. Jest ich jednak za mało, aby poradzić sobie z plagą. Największy problem z opiętkiem mają nadleśnictwa w okolicy Poznania, Białegostoku i Wrocławia. Tam też zaczyna się masowa wycinka drzew.
Już około 6 tys. metrów sześciennych dębiny zaatakowanej przez larwy opiętka dwuplamkowego wycięto w lasach należących do Nadleśnictwa Jarocin w Wielkopolsce. Chorych drzew jest znacznie więcej - informują leśnicy. Larwa chrząszcza żeruje na granicy kory i drzewa, niszczy tzw. miazgę. Przerywa pas życiowy łyka i odcina koronę od korzeni. Po pewnym czasie drzewo umiera. Według leśników, ze szkodnikiem można walczyć jedynie poprzez wycinkę nie tylko zaatakowanych przez szkodnika drzew, ale również podejrzanych o chorobę; trzeba też spalać ich liście.
Źródło: Instytut Badawczy Leśnictwa w Warszawie